Podróżowanie starym samochodem, czyli awarie i inne przygody.
- Piotr
- 29 sie 2015
- 1 minut(y) czytania

Wielokrotnie zadawano nam pytanie: "czy nie boicie się, że coś wam się zepsuje?". Odpowiedź zawsze była jedna: "bez ryzyka nie ma zabawy".
Nasz OmniBus, tak jak każdy stary samochód (nasz ma już prawie 30 lat), lubi czasami spłatać jakiegoś figla. Awarii było już wiele, zaczynając od drobnych usterek, jak spalony włącznik świateł, kończąc na zatartym silniku. Często nie mamy wpływu na to, co się popsuje, ale można się do tego przygotować.
Oczywistym minimum jest zestaw wszystkich niezbędnych narzędzi. Przydatne okazać się też mogą zapasowe części, o czym my przekonaliśmy się na pierwszym wyjeździe spacerując 10km po pasek klinowy... Tak więc dobrze jest zabrać ze sobą chociażby pasek klinowy, zapas żarówek, parę kawałków przewodów, kawałek kabla (bardzo uniwersalny zestaw naprawczy, jeśli chodzi o awarie elektryki) i zapas oleju (nam na 6000km po górzystym terenie zeszło 2l). Volkswagen T3, podobnie jak pozostałe starsze auta, jest stosunkowo prosty w naprawie i nie ma drogich części, nie mówiąc już o ich dostępności (dostać je można niemal wszędzie), my nasz samochód poznaliśmy już śrubka po śrubce, co ułatwia nam ewentualną diagnozę i naprawę.
Zalecamy też wykupienie assistance, co pomoże zaoszczędzić pieniędzy i nerwów przy uziemieniu auta, my z doświadczenia wiemy, że były to dobrze zainwestowane pieniądze, ponieważ uratowało to nas dwa razy i pewnie uratuje jeszcze nie raz.
Podsumowywując: nie taka awaria straszna, jak się jest do niej przygotowanym. Oczywiście najlepiej jakby takich przygód nie było, ale zawsze lepiej być nastawionym, że coś takiego może się przydarzyć, bo nawet nowe samochody potrafią się popsuć.

Comments